PROFESOROWIE - WSPOMNIENIA

Stanisław Leszczyński

   Minęło 55 lat kiedyśmy stali ze wzruszeniem przed tablicą ogłoszeń Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu i ujrzeliśmy nasze nazwiska, jako przyjętych na studia.
   Pierwszym profesorem, z którym zetknęliśmy się był Edward LOTH - profesor nadzwyczaj lubiany przez wszystkich. Wykładał ciekawie i urozmaicał swoje wykłady anegdotami natury historycznej i politycznej. Nie krępował się zupełnie tym, kto stoi na czele władzy. Kiedyś, raz do roku przedstawiał nam anatomię prawidłową na żywych modelach. I wtedy sala Anatomicum była pełna, a on się w ten sposób odzywał: "Witam was studenci Wydziału Matematyczno-Przyrodniczego, Wydziału Humanistycznego, Politechniki Warszawskiej oraz SGGW i SGH i was nieliczni studentów medycyny". I rzeczywiście - studentów medycyny było najmniej.
   Egzamin u profesora Lotha był bardzo trudny i równocześnie wprowadzał jakąś atmosferę nerwową. Kiedyś pytał się jedną z koleżanek jak wyglądają narządy płciowe żeńskie, a ona opowiadała mu wszystko o narządach męskich. Profesor się uśmiechnął i odpowiedział: "Cudze chwalicie, swego nie znacie, sami nie wiecie co posiadacie."
   Na imieniny swoje Dr Loth otrzymywał zawsze piękne czerwone róże. W czasie okupacji pracował w podziemiu i zginął w Powstaniu Warszawskim, a grób jego znajduje się w kwaterze żołnierzy AK na Powązkach.
   PROFESOR DR STEFAN KOPEĆ - wykładał biologię w Zakładzie Fizjologii Człowieka na Uniwersytecie Warszawskim. Omawiając tropizmy, takie dawał przykłady: "Jeśli państwo spotkali by na ulicy drogowskazy z napisem - na jednym DO KAWIARNI, a na drugim NA WYKŁADY Z BIOLOGII, oczywiście skierujcie się do kawiarni, bo to jest tropizm w tym wieku."
   Oprócz biologii wykładał embriologię i choroby pasożytnicze, tzn. parazytologię. Egzamin był bardzo przyjemny. Profesor stwarzał na nim atmosferę niemal rodzinną, pozwalając dyskutować na różne tematy.
   W czasie okupacji został aresztowany i zginął w obozie koncentracyjnym, zamęczony przez Niemców.
   PROFESOR STEFAN PIEŃKOWSKI -  prowadził wykłady w pięknym gmachu Fizyki Doświadczalnej przy ul. Hożej. Wykłady były wspólne dla wydziałów: matematyczno-przyrodniczego, farmaceutycznego i lekarskiego.
   Profesor imponował nam swoją ogromną wiedzą. Zaczynał wykłady tuż przy drzwiach wejściowych, a kończył tak szybko, jak prędko się pokazał, przy drzwiach wyjściowych. Całki i różniczki, cała wyższa matematyka, była dla niego zabawką. Egzamin z fizyki zdawaliśmy u samego profesora, jego docenta KAPUŚCIŃSKIEGO, lub adiunkta Zakładu Fizyki dr SOŁTANA, który był też potem profesorem, po wojnie.
   Profesor Pieńkowski był długoletnim rektorem Uniwersytetu Warszawskiego. Młodzież lubiła go bardzo. W okresie częstych zamieszek na Uniwersytecie Warszawskim, przed wojną, umiał zręcznie lawirować i uspokajać gorące umysły studentów. Zmarł na białaczkę na skutek częstego spotykania się z energią promienistą. Pochowany został w kwaterze zasłużonych, na cywilnych Powązkach.
   Do PROFESORA KRZYSZTOFA CZUBALSKIEGO - na egzamin trzeba było przychodzić bardzo elegancko ubranym, w strojach wizytowych. Kiedy profesor wyjmował papierosy, cała czwórka zdających studentów (profesor egzaminował zawsze we czwórkę), z zapalonymi zapałkami wstawała, jak na komendę, podając ogień do papierosa. Rytuał egzaminacyjny był przekazywany wszystkim studentom z pokolenia na pokolenie.
   Wykłady były starannie przygotowane, na sali był idealny porządek i nigdy nic nie "nawaliło", ponieważ nad tym czuwa stary laborant, który doskonale znał aparaturę, ażeby wszystko grało.
   Profesor Czubalski był długoletnim dziekanem Wydziału Lekarskiego, a po wojnie rektorem Akademii Medycznej.
   Wykłady z mikrobiologii lekarskiej prowadził PROFESOR NITSCH. Niewielka była frekwencja na jego wykładach. Kiedyś przyszły cztery osoby. Profesor wykład prowadził. Na drugi raz przyszły tylko dwie osoby. Profesor zdjął okulary, spojrzał i powiedział: "A cóż to, a dzisiaj tylko połowa?" - i wykład w dalszym ciągu prowadził. Nie wszystkim wiadomo, że dzięki niemu została uratowana część zapasu radu z Instytutu Radowego im. Marii Curie-Skłodowskiej w Warszawie, przed rabunkiem hitlerowskim.
   PROFESOR PASZKIEWICZ - prowadził wykłady z anatomii patologicznej. "50 proc. chirurgii i 50 proc. interny - to wiadomości z anatomii patologicznej", zaczynał od tego profesor swoje wykłady. Egzamin z anatomii patologicznej był ciężki, ale kto umiał - musiał zdać. Nie było tutaj "koników profesorskich", ani tak zwanego "szczęścia". Sławny skrypt z anatomii patologicznej był "obkuwany" na wszystkie strony. Do egzaminu przygotowywali się wszyscy bardzo długo. Jakże często rozpoznanie chorego końcowe (anatomopatologiczne) było zupełnie odmienne od szpitalnego. Pamiętam takie zestawienie: profesor Orłowski przedstawił przypadek, a sekcję przeprowadzał profesor Paszkiewicz. I okazało się, że były zupełnie różne rozpoznania.
   Podstawy kliniki chorób wewnętrznych wykładał nam PROFESOR ZDZISŁAW GÓRECKI. Przychodził bardzo elegancko ubrany, wygolony z gładko uczesaną czupryną.  Wykładał piękną polszczyzną. Bardzo dbał o wygląd zewnętrzny i poważne podejście do chorego. Kiedyś zauważył koleżankę, która miała długie, wystające paznokcie. Zwrócił jej uwagę, że tak nie można.
   Adiunktem jego był DR EDMUND BRATKOWSKI - świetny diagnosta. Bez niego nikt z ówczesnych głów rządowych nie umarł, bez jego konsultacji. Między innymi Kardynał Krakowski, jak też Józef Piłsudski. Kiedy sprowadzono konsultanta z Wiednia, aby potwierdził diagnozę, konsultant powiedział: "Ja nie mam nic do dodania. To co powiedział dr Bartkowski - to się zgadza". A to był rak.
   Chciałbym jeszcze dodać, że profesor Górecki zginął podczas Powstania Warszawskiego.
   Nestor polskiej interny PROFESOR WITOLD ORŁOWSKI - prowadził klinikę chorób wewnętrznych.
   Profesor wymagał od nas niezwykłej czystości języka. Nie można powiedzieć "ciałka czerwone" lub "ciałka białe" - bo "ciałka" były tylko w balecie, a we krwi krążyły krwinki białe i czerwone. Choremu nie można było kazać, jedynie go poprosić.
   Pamiętam ostatnie słowa profesora zwrócone do nas w czerwcu 1939 r., gdy żegnał nas jako studentów:
   "Kochani Koledzy! Kończąc ostatni mój wykład nie życzę wam abyście zostali sławnymi lekarzami czy profesorami, nie życzę wam abyście zdobyli rozległą praktykę lekarską i osiągnęli wielkie dobra doczesne, ale życzę wam abyście w swoim postępowaniu codziennym byli zawsze zgodni z waszym sumieniem lekarskim - a wtedy będę mógł nazwać was dobrymi lekarzami, godnymi naszych sławnych Polaków - Chałubińskiego i Gruzińskiego."
   Pediatrię wykładał PROFESOR MICHAŁOWICZ. W jego wykładach było dużo danych z historii i filozofii. Był wielkim humanistą. Zwracał uwagę na godne zachowanie się. Gdy były zamieszki na Uniwersytecie z powodu "prawych i lewych miejsc" - profesor u siebie tego nie wprowadził. A kiedy później otrzymał piękne biało-czerwone róże, powiedział: "Mnie o to chodzi, aby perły kultury polskiej nie walały się o bruki ulicy".
   Profesor był więzionym, siedział w obozie koncentracyjnym, a po wojnie wrócił na wykłady. Kiedyś na posiedzeniu sejmowym, powiedział: "Lekarz to jest taki pan, który za swoją ciężką pracę otrzymuje order, ale nie na piersiach, ale w głębi, który się nazywa angina pectoris, zawał mięśnia sercowego".
   PROFESOR CZYŻEWICZ - wykładał nam położnictwo. Był poetą. Kiedy mówił o urodzeniu pierwszego dziecka, powiedział: "Kobieta jest tak piękną, że nie ma piękniejszej w swoim życiu kiedy jej przyniosą pierwsze urodzone dziecko".
   Ciekawe były tego przykłady przy egzaminie. Kiedyś jeden z kolegów studentów, zapytany jakie są objawy ciąży - po dłuższym namyśle wycedził: "brak miesiączki, złe samopoczucie i duży brzuch". A profesor na to: "Pan ma duży brzuch, pan nie miesiączkuje, ja panu stawiam pałkę, niech pan leci i ogłosi, że pan jest w ciąży - jako pierwszy mężczyzna".
   PROFESOR MARIAN GRZYBOWSKI - wykładał dermatologię. Były to piękne wykłady, na które wszyscy chodzili, ponieważ trudno było nie chodzić. Ciężkie były jego chwile po wojnie. Zginął w tajemniczych okolicznościach, w okresie stalinowskim naszych dziejów.
   A na zakończenie wspomnę jeszcze o budowie Domu Medyków. Za naszej pamięci otwarto Dom Medyków. I na otwarciu tego Domu przedstawiciel Wojska tak powiedział: "Jeśli wyjdziemy na pola nasze i weźmiemy garść ziemi ojczystej - to okaże się, że nie będzie takiej, która by nie zawierała krwi żołnierza polskiego, poległego za Ojczyznę. Tablica ta przypomina nam, że studenci medycyny także zraszali tę ziemię swoją krwią. Niech Dom ten służy jak najwięcej dziełu pokoju, a jak najmniej dziełu wojny".
   Wspomniałem tylko o niektórych naszych profesorach. Było ich znacznie więcej, ale nie chcę przedłużać mojej wypowiedzi. Swoje postępowanie potwierdzili swoim życiem.
   W czasie września 1939 roku zginął PROFESOR KONOPACKI. Histolog. W Katyniu, jako adiunkt i niezapomniany chirurg DR LEVITTOUX i internista wojskowy DOCENT DR ROSNOWSKI. W czasie Powstania Warszawskiego PROF. GÓRECKI, PROF. LOTH, w czasie okupacji DOCENT DR HROM.

Opracowanie na podstawie tekstu zamieszczonego w biuletynie
"Z życia Akademii Medycznej w Warszawie" nr 10(89) z 1999 roku.

Powrót do strony głównej

Oprac.: lek. Jarosław Kosiaty, e-mail: jkosiaty@esculap.pl
Adres serwisu: etyka.doktorzy.pl